poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Pierwszy dzień.

Ciemna noc, Ja i  ojciec, zostaliśmy zaatakowani przez smoki, cała nasz rezydęcia spłoneła.
Król Reisender, zaproponował nam tymczasowy pobyt w pałacu, jako, że Mój ojciec  jest jego dawnym przyjacielem.
Za oknem powozu, padał deszcz, brudne koła, ledwo co dawały radę z przejazdem przez błoto.
Kiedy Powóz dojechał do palacu, dwoje mężczyzn otwożyli drzwi od powozu i pomogli nam wysiąść.
Cała droga była w błocie, bardzo ciężko się szło, ale zaraz potem była już kamienna ścieżka, przede mną, stał wielki pałac, nad wielkimi drzwiami, stał luk, obrośnięty zywopłotem, po bokach pałacu były dwie wierze, nad łukiem znajdowały się otwary z których wylatywały sile strumienie, blyszczącej wody, spływającej do tamy, na dachu pałacu była, mała, gróbsza wierzyczka, na której stał posąg czarnego smoka, z żażąco czerwonymi oczyma.
Dopiero teraz Zaóważyłam, że przestało padać i jesy całkiem sucho.
-To tarcza Arke.-Powiedział jakiś gruby męski głos przed nami.
-Wasza wysokość.-powiedział Lord Henelle i ukłonił się, Choć nie wiedząc, że to był król, tagrze się ukłonilam.
-Kuzynie.-powiedział król.-Wstań, proszę Cię.-Powiedział, kladąc ręke na ramieniu Ojca
Ja i ojciec wstaliśmy,Henelle przedstawił mnie.
-Witam Cię Reisender, to jest moja córka, Marwen.-Powiedział ojciec.
-Marwen, cóż za piękne imię. Mam nadzieje żę spełnimi wszystkie wasze oczekiwania.- Powiedział król.Co zabrzmiało nieco dziwnie, jagby to my bylibyśmy wyższej rangi, a on był naszym służączym.

Król, zaprowadził nas do naszych komnat, aby się tam dostać muzieliżmy, przejść przez salę tronową, po obu jej stronach były, pozłacane drzwi, po przejściu przez nie, było się w sali do tańca, prawej i po lewej stronie, były drzwi do biblioteki, my musielismy pujść po schodach, rozchodzących się w dwie strony, po prawej były komnaty, kuchnia, galeria i pięć łaźienek, po lewej znajdowały się komnaty, łaźnie, kolejne pięc łazienek i  zwoje.
W pokoju w którym znajdowały sie zwoje były, drzwi do klas obok klas, była szermierki,ąpieli.
 za łaźnią był balkon, ze stołami i parasolami, aby muc siedzieć w słońcu po kąpieli.
Komnata mojego ojca była 6 pokoi dalej po przeciwnej stronie.
Nie mniałam siły nawet się jej przyjrzeć, przebrałam się i zasnełam.

Obudziło mnie słońce, wdzierające się przez okno, wstałam z łóżka i podeszłam do okna.
Małe strumyczki wody, leciały z otworów z nad łuku, widocznie za dnia woda zaledwie kapie.
Jednak było to miłe uczucie, chłodna woda lecąca z nieba.
Postanowiłam, że się ubiorę, ale... w co?
Nic nie mniałam, wszystko spłoneło.
Kiedy tylko, zdążyłam o tym pomyśleć, ktoś zapukał do drzwi i wszedł.
Była to mała dziewczynka, mniała najwyżej 9 lat, z rudymi kuzykami i zielonymi oczyma,ubrana w słodziutką rożową sukienkę.
-Dzieńdobry, pani.-Powiedziala.-To twoja Sukienka.-powiedziała podając mi śliczną sukienkę, była granatowa, z przeźroczystymi rękawami, zapleciona w pasie, jedwabnym materiałem i posypana brokatem, choć nie noszę sukienek- tylko w wyjatkowe dni - ubralam ja i podziękowalam małej dziewczynce.
rozczesałam włosy, szczotką leżącą, koło mojego łóżka i zeszłam na dół.Starałam się nie potknąć, bo muszę przyznac, że niznoszę wysokich obcasów.
Wyszłam do ogrodu i rozejrzałam się.Na drabince stała, ta sama mała dziewczynka,, która przyniosła mi sukienkę, zbierała gruszki z sadu, postanowiłam do niej podejść.
W dobrym momęcie, kiedy tylko podeszłam spadłaby, ale na szczęście zdązyłam ją złapać.
-Nic Ci nie jest?-Zapytałam się, stawiając ją na ziemi.
-NIc, dziękuję pani.- Powiedziała swoim, słodziutkim głosikiem.
-Czy jesteś córką króla?
-Nie, jestem śierotą.
-Więc, Co tu robisz?
-Kiedyś mieszkałam na ulicy, kiedy zasnełam pod drzewem, przejeżdzający obo, Ich...Książe Ichiro, pomógł mi i zaproponował, żebym mogła pomagać w pałacu.Dostałam własny pokoik i zabawki, i zawsze dostaję świerze jedzenie.-Powiedziała bujając się w boki.
-Jejku, więc książe Ichiro musi być bardzo miły?-Powiedziałam, choć był moim księciem, nie znałam go, nikt go nie znał.
-Tak, Ichiro, jest bardzo miły i zawsze mnie broni, kiedy zrobię coś nie tak.
-To bardzo miło z jego strony.
Zapewne, zarmawiałybyśmy jeszcze dłużej, ale ojciec mnie zawołał.
Podeszłam do niego szybko.
-Słucham tato._powiedziałam.
-Marwen, muszę ci coś powiedzieć.Coś związanego z jadem Gadegare.Chodzi o coś w stylu terapi, coś co mogłoby pomuc Ci to opanować.
-Co to takiego?
-Książe Ichiro, tagrze został ukąszony.W wieku siedmiu lat został ukąszony przez Orochimaru.Mimo to, nie chcial odtrudki, walczył z tym sam, udało mu się, został wampirem poziomu maksumalnego.Chciałbym, żeby właśnie tak silny i odporny chłopka jak on, pomugł Ci, w opaniwaniu mocy. Terapia będzie odbywać się w nocy, kiedy zmysły wampirów są bardziej czułe na krew. Czy zgodziłabyś się, na to?-Było to nieco ciężkie, chciałam opanować moc, ale spędzanie całej nocy z księciem, mogłoby być nieco podejrzane dla innych....szczeże...Co mnie obchodzą inni, nie mam zamiaru wariować, za każdym razem kiedy widzę krew!!!!
-Zgadzam się ojcze.
-Świetnie, Król powiedzial, żebyć spędziła cały dzień na dworzu, to pomoże w terapi, książe, sam Cię znajdzie.-Kiwnełam głową.
Ojciec, odszedł, a ja nie wiedziałam co będę robić przez cały dzień.
Postanowiła, że poprostu pochodzę trochę po ogrodzie, może poznam kogoś, z kim będę mogła pogadać?

Ogród, był..... wielki, to jedyne słowo na jego temat, nie powiem, że był niebiański, ponieważ posągi były upiorne, ale nadal był śliczny.
Po paru minutach chodzenia, usłyszałam koński głos, postanowiłam, że dowiem się z kąd dochodzi.
Może jest tu jakaś stajnia?Byłoby świetnie, kocham konie, a szczegulnie ali Pegaso.
Szłam za dźwiękiem, szłam, szłam, aż w kącu doszłam do stajni.
Były tam różne konie, mroczne, piekne, pegazy, jednorożce i Ali Pegaso!
Nie byłam pewna czy powinnam tam podchodzić, w kącu nie należały do mnie, ale nic mi się nie stanie jeśli pogłaszczę jednego z nich.
Podzeszłam, do jednego z czarnych Ali Pegaso i dotknelam jego pyska.
Koń, chyba nawet mnie polubił.Kiedy chciałam odejść, od konia, jakaś męska dloń przyparła moją rękę z powrotem do pysta konia.
Odwruciłam się, przerażona.Zobaczyłam stojącego za mną chłopaka, wyglądal na mój wiek.
-Nie spiesz się tak.Molarika nie ma właściciela. Jeśli się z nią zaprzyjaźnisz, może
 być twoja.-powiedział.Odwruciłam się i spojrzałam się na konia.
-Mam na imię Filia.-Powiedział chłopak.
-Marwen.-Przedstawiłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz